Czółko wszystkim! Jestem Romek i mam 29 lat. Panowie, chciałbym się z wami podzielić cennym doświadczeniem z mojego życia. Myślę, że to, co zaraz powiem, zabrzmi znajomo nie jednemu z was. Po prostu, my, faceci, mamy swoje przypadłości. Dzisiaj zdradzę wam swój sekret, dzięki któremu przestałem być przygnębioną ofermą i stałem się seksualnym ogierem, gotowym na ostrą jazdę niezależnie od pory dnia.
Około 2,5 roku temu zacząłem miewać problemy w łóżku. Kiedy chciałem zabawić się z żoną, mój penis nie stawał na wysokości zadania, konar nie płonął, jak należy. Na początku myślałem, że to kwestia przemęczenia, czy coś. Ale sytuacja zaczęła się notorycznie powtarzać. Za każdym razem efekt ten sam. Wyobraźcie sobie podirytowanie żony i to przytłaczające poczucie wstydu z mojej strony. Pomimo iż dobrze zarabiam, mam dom z ogródkiem i jeżdżę Teslą, to czułem się jak skończony nieudacznik, jeśli wiecie, co mam na myśli. Całe życie seks był moją jedyną odskocznią, tym bardziej, że nie palę, nigdy nie brałem narkotyków i piję naprawdę symbolicznie. Świadomość tego, że nie mogę uszczęśliwić swojej kobiety doprowadzała mnie do szału. Żona w kółko powtarzała, że wszystko jest oki, że wystarczy jej patelnia, której byłem mistrzem. Ale ja bałem się, że w końcu znajdzie sobie kogoś innego. Po pół roku tej gehenny wpadłem w szał, bo myślałem, że puściła się z sąsiadem. Nie mogłem znieść tej myśli i ostatecznie się z nią rozwiodłem, pomimo iż nie miałem niezbitych dowodów na jej zdradę. Moim zdaniem, mając problemy z erekcją, lepiej żyć w samotności i nie robić z siebie debila, gdy przychodzi co do czego.